To jeden z tych elektrycznych pojedynków pomiędzy łańcucianami, a silnymi zespołami niedalekich sąsiadów, które ściągają na trybuny tłumy mimo środy i upału oraz powodują to charakterystyczne mrowienie w brzuchu kibiców obu drużyn. Początek spotkania to wzajemne badanie się przeciwników, choć pierwszą groźną okazję mieli rakszawianie w 16’ po strzale głową nad poprzeczką. Minutę później z grubej rury przyłożyli goście z Łańcuta – Hubert Żyszkiewicz dośrodkował z prawej strony pola karnego, a akcję strzałem głową wykończył wciąż nakręcony Grzegorz Miś i zrobiło się 0:1. W 21’ powinno być dwa do zera po składnej akcji Oskara Cwynara i wrzutce nad wyskakującym do „główki” Tomaszem Walatem do Grzegorza Misia, który wyłożył piłkę do wbiegającego Kamila Droba, ale ten uderzył nieco zbyt słabo i bramkarz zdołał sparować piłkę. W 25’ mocny strzał na „długi” słupek oddali gospodarze, lecz niecelnie. W tej części gry lepiej prezentowali się zawodnicy Włókniarza, którzy w 34’ po kolejnym szybkim rajdzie prawą flanką oddali strzał w boczną siatkę bramki. W 36’ z rzutu wolnego z okolic 25 metra uderzył Mateusz Skała, piłka kozłowała przed bramkarzem, który starał się ją nakryć, ta nie chciała się słuchać, jednak golkiper zdołał ją chwycić tuż przed nadbiegającym z dobitką piłkarzem SPEC Stali. W 40’ kolejna szybka akcja najsilniejszą, tj. prawa strona rakszawian, jednak mocny strzał w kierunku lewego słupka okazał się niecelny. W 42’ ponownie Mateusz Skała posłał z rzutu wolnego tym razem balonik na głowę Kamila Droba, który uderzył celnie, jednak bramkarz gospodarzy zdołał musnąć piłkę i ta minęła słupek. W 44’ kolejna groźna akcja Włókniarza podczas której jeden z ich zawodników padł w polu karnym, nasi rywale reklamowali faul jednak sędzia puścił grę, piłka nadal była w posiadaniu gospodarzy, zaś strzał przeszedł nad poprzeczką. W doliczonym czasie gry Paweł Kmuk posłał mierzone miękkie górne podanie na głowę Grzegorza Misia, który niestety przestrzelił nad poprzeczka w tej stuprocentowej sytuacji. Ostatnio pisałem o „niewykorzystanych sytuacjach” i znów się sprawdziło – tym razem przeciwko nam – po wznowieniu gry przez bramkarza gospodarze przeprowadzili wzorową szybką akcję lewym skrzydłem zakończoną cofającym dośrodkowaniem niemal z linii końcowej i pięknym atomowym strzałem głową w wykonaniu Łukasza Bursztyki, który wyrównał stan meczu. Do przerwy pozostał sprawiedliwy remis.
Po wznowieniu gry rakszawianie uskrzydleni golem „do szatni” ruszyli z podwójną siłą na biało-niebieskich tworząc w 46’ stuprocentową okazję po uliczce na prawy narożnik pola karnego i płaskiej wrzutce, jednak nieco zbyt szybkiej na wbiegających napastników. Minutę później po rzucie rożnym Włókniarz strzelał głową obok słupka. Obudzeni ze snu zawodnicy Piotra Garuli szarpnęli w 49’ spotkania – Hubert Żyszkiewicz świetnie znalazł Kamila Droba, który mocnym strzałem wyprowadził na 1:2 SPEC Stal. Łańcucianie poukładali szyki i zaczęli dominować na boisku – w 59’ Tomasz Walat oddał techniczny strzał nad wychodzącym z bramki golkiperem Włókniarza, jednak nieco za wysoko, a dwie minuty później Kamil Drob po pięknym podaniu w tempo wyszedł sam na sam z bramkarzem Włókniarza i ze spokojem zdobył prawidłową bramkę, jednak sędzia asystent zasygnalizował spalonego, choć ja siedząc w idealnym miejscu do oceny sytuacji offsajdu nie widziałem. W 65’ kąśliwe dośrodkowanie w wykonaniu włókniarzy w ostatniej chwili z głowy napastnika zdjął Michał Inglot. W 66’ Tomasz Walat dograł do będącego w pełnym biegu Dawida Bieniasza, który wpadł w pole karne i został niemiłosiernie powalony przez obrońcę, za co arbiter wskazał na „wapno”. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Tomasz Walat. Ten "trzeci bieg" spowodował, że łańcucki bolid wystartował do przodu jeszcze mocnej – w 86’ po dograniu Pawła Kmuka piłka trafiła do Patryka Nowaka, który z niebywałą lekkością i balansem ciała wymanewrował obrońców, wpadł w pole karne i pięknym lekkim strzałem nad bramkarzem podwyższył na 1:4. Cztery minuty później Patryk miał kolejną okazję wychodząc sam na sam z bramkarzem, jednak zawahał się o ułamek sekundy za długo i piłka trafiła w interweniującego pod jego nogami bramkarza. Kibice z Łańcuta dopingowali SPEC Stal do dalszych zdobyczy, a ŁKS zrewanżował się piątym trafieniem w doliczonym czasie gry – Arkadiusz Noga, który pojawił się kilkanaście minut wcześniej na boisku (na pozycji defensywnego pomocnika!!!) pokazał, że i w ofensywie potrafi namieszać, a że sprint jest jego mocną stroną pognał z piłką dobre 30 metrów, dograł do przodu na szarżującego Dawida Bieniasza, który pewnym strzałem ustalił wynik meczu wprawiając w euforię liczne grono łańcucian na stadionie w Rakszawie.
Zespół z Traugutta 11 wygrał zasłużenie, choć Włókniarze przy lepszej skuteczności (podobnie jak przed kilkoma dniami zawodnicy Przybyszówki) mogli odmienić losy tego spotkania lub choćby zmniejszyć rozmiar porażki. Dzięki potknięciu zespołu ze Stobiernej SPEC Stal pozostała samodzielnym liderem ligi, ale jeszcze wiele meczy przed nami – w tym ten najbliższy z Błażowianką, która jeszcze w lidze nie przegrała!