Kiedy kibice ostrzą sobie zęby na kolejną dwucyfrówkę, często skazywany na pogrom zespół spina się i pokazuje, że nie sprzeda tanio skóry. Inna sprawa, że łańcucianie dziś łagodnie mówiąc nie imponowali skutecznością – po 23 minutach gry powinno być już kilkubramkowe prowadzenie: w 5’ Dawid Bieniasz niemal z linii końcowej dośrodkował piłkę do Sławka Wójcika, a ten w doskonałej sytuacji uderzył wprost w bramkarza, trzy minuty później kolejna „seta” łańcucian i znów w golkipera Bratka, idziemy dalej: w 16’ Kamil Drob huknął z linii szesnastki, bramkarz wypiąstkował, a Dawid Bieniasz o włos spóźnił się z dobitką, w 18’ „sam na sam” zmarnował Tomasz Walat, a w 23’ strzał głową Dawida Bieniasza także wpadł wprost w rękawice bramkarza Bratka. SPEC Stal dopięła swego dopiero w 32’, gdy Sławomir Wójcik posłał idealną wrzutkę z prawej strony pola karnego na głowę czekającego z drugiej strony szesnastki Tomasza Walata, a ten pewnym strzałem otworzył wynik meczu. Kibice odetchnęli, bo robiło się już nerwowo - wydawało się, że teraz bramki się posypią, lecz waleczni gospodarze niweczyli wysiłki Stali. W 41’ z dystansu kropnął Mateusz Skała, piłka po rykoszecie padła łupem bramkarza. W 45’ dogodną okazję mieli gospodarze po składnej szybkiej akcji, ale sytuację wyjaśnił szybkim wyjściem z bramki Cezary Szpindor. Sekundy później akcja przeniosła się pod druga bramkę, a „setkę” miał Dawid Bieniasz, który uderzył bardzo mocno i bardzo niecelnie, być może piłka mu nieco podskoczyła na dość nierównej murawie. Po przerwie w 51’ doszło do kuriozalnej sytuacji – po szybkiej akcji łańcucian powstrzymał pewnym chwytem i rzutem na murawę bramkarz Bratka… ale zrobił to dobre pięć metrów za polem karnym. Chyba nawet sam zainteresowany widział już czerwony kartonik w ręku sędziego, jednak arbiter wyciągnął kartkę w kolorze żółtym uznając widocznie, że nie była to sytuacja sam na sam. Chcę wyraźnie powiedzieć, że nie było to piąstkowanie czy wybicie, tylko interwencja z mocnym chwytem piłki w ręce - ciekawe jak sędzia zinterpretowałby sytuację, gdyby tak zachował się np. obrońca… Rzut wolny po tej sytuacji wykonywał Mateusz Skała i trafił… w spojenie słupka i poprzeczki. W 63’ Grzegorz Miś celnie wrzucił piłkę do Kamila Droba, a ten kiwnął, pociągnął kilka metrów wzdłuż linii szesnastki i celnym strzałem podwyższył prowadzenie SPEC Stali. W 64’ Mateusz Skała wykonywał rzut wolny z okolic linii bocznej, huknął bardzo mocno w stronę bramki, a bramkarz Bratka dość niepewnie wypiąstkował piłkę, która rotując przeszła tuż nad poprzeczką. W 75’ stuprocentową (a może i więcej) sytuację sam na sam miał Kamil Drob po „uliczce” od Grzegorza Misia, jednak spudłował tuż obok lewego słupka. Minutę później także Kamil strzelał głową, lecz bramkarz i tym razem był na stanowisku. W 85’ efektowną „piętkę” zagrał Arkadiusz Noga, a będący sam na sam z bramkarzem Piotr Balawender strzelił bardzo niecelnie nad bramką. W 86’ rajd prawą stroną pola gry wykonał Patryk Nowak, jednak jego dośrodkowanie w ostatniej chwili na rzut rożny wybili gospodarze. Chwilę później ponownie „Pesiak” dograł do Piotra Balawendra, lecz tym razem obrońcy zablokowali jego strzał. W doliczonym czasie gry dryblującego na linii pola karnego Mateusza Skałę nieprzepisowo powstrzymali gospodarze, do piłki podszedł Arkadiusz Noga i pewnym technicznym strzałem przy prawym słupku ustalił wynik meczu.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia i wiem, że wielu z Was liczyło na efektowniejszy rezultat, jednak nie zawsze wszystko wychodzi tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Łyżką dziegciu w tej beczce miodu niech będzie zbyt słabe zacieśnianie pola gry rywalom i mała w moim odczuciu agresja i „doskok”. Trzy punkty pojechały do Łańcuta, lecz uczulam – żaden mecz sam się nie wygra Panowie!