Czekaliśmy wspomniane 251 dni i się doczekaliśmy! W meczu rozegranym na stadionie w Krzemienicy SPEC Stal Łańcut zwyciężyła 5:1 (1:0) KS Zaczernie. Był to zarazem debiut trenerski w seniorskiej piłce Piotra Garuli, a nic tak nie cieszy coacha jak okazałe zwycięstwo i pięć zdobytych bramek. Wynik zdaje się wskazywać na jednostronne widowisko, jednak drużyna z Zaczernia pokazała, że jest dobrym i poukładanym zespołem i potrafi grać w piłkę, jednak dziś brakowało jej wykończenia i skuteczności.
Bramki:
7’ 1:0 Tomasz Walat, asysta Kamil Mach
49’ 2:0 Dawid Bieniasz, asysta Szymon Paczocha
53’ 3:0 Tomasz Walat (k), asysta Tomasz Walat
56’ 3:1 Mateusz Dec,
72’ 4:1 Patryk Panek (samobójcza), asysta Grzegorz Miś
90+3 5:1 Sławomir Wójcik, asysta Patryk Nowak
Przed meczem wyczuwalne było napięcie w powietrzu, jakaś ulotna elektryczność, uwagę zwracały błyszczące w pełnym słońcu złote litery na kostiumach meczowych zawodników z Zaczernia. I myślę, że każdy z kibiców zadawał sobie pytanie: która z drużyn lepiej przeszła przez pandemię i czy „odpali” od początku w pierwszym meczu pierwszej kolejki. No i zaczęło się - już w 2’ w uliczkę wskoczył Dawid Bieniasz, jednak o ogon sarny uprzedził go obrońca. Pięć minut później Łukasz Świst świetnie przerzucił piłkę do Kamila Macha, a ten pognał wzdłuż linii bocznej na 10 metr boiska, by mocno i płasko dośrodkować wprost na głowę Tomasza Walata, który precyzyjnym strzałem pokonał bramkarza gości. Kamil Mach był jednym z najjaśniejszych punktów SPEC Stali w całym spotkaniu i imponował szybkością i celnością zagrań. Rozeźleni obrotem spraw zawodnicy z Zaczernia przez kolejne 10 minut starali się forsować obronę SPEC Stali, która jeszcze nie stanowi monolitu, jednak bez skutku. Od 20 minuty prym zaczęli wieść łańcucianie – w 22’ po dograniu Kamila Droba Mateusz Skała odpalił swój młotek pod kolanem, jednak piłka przeszła nieco nad spojeniem słupka i poprzeczki. Z dobrej strony pokazywał się Oskar Cwynar popisując się brazylijską kiwką oraz chętnie włączał się w akcje ofensywne zespołu. W 37’ Tomasz Walat otrzymał piłkę w okolicach prawego narożnika pola karnego i kiedy wszyscy spodziewali się dośrodkowania Tomek posłał mierzony i wyjątkowo wredny strzał lobem na długi słupek pod samą poprzeczkę, jednak bramkarz gości szczęśliwie końcówkami palców zdołał musnąć piłkę, która przeszła nad poprzeczką. W 39’ szarpał Dawid Bieniasz pokazując swoją szybkość, jednak skończyło się na rzucie rożnym. W 41' Paweł Kmuk strzelał głową po rzucie rożnym, jednak obok bramki. W 43’ Mateusz Skała uderzył piłkę z rzutu wolnego… z 35 metrów, bramkarz wypluł piłkę, lecz zdołał ją opanować. W 44’ Arkadiusz Noga przeciął groźną akcję Zaczernia, pociągnął z piłką kilkanaście metrów, dograł do Kamila Droba, ten wygrał męski pojedynek bark w bark i wyłożył piłkę do wpadającego w pole karne Dawida Bieniasza, który zdaje się zarył butem w długiej murawie i strzał okazał się zbyt słaby.
Po wznowieniu gry już w 49’ Tomasz Walat uruchomił na skrzydle Szymona Paczochę, który posłał idealną piłkę ze skrzydła na 10 metr przed bramką rywali, a Dawid Bieniasz nie miał problemu z umieszczeniem piłki w bramce. Już trzy minuty później Tomasz Walat otrzymał piłkę w okolicach 15 metra od bramki, ruszył w lewo, a obrońcy nieprzepisowo go powalili, za co arbiter zarządził jedenastkę, którą na bramkę zamienił sam poszkodowany. Tuż po wznowieniu powinna paść kolejna bramka dla łańcucian – Dawid Bieniasz przelobował bramkarza, piłka wydawało się pewnie zmierzała w stronę bramki, jednak po koźle na nieco nierównej murawie zmieniła odrobinę tor lotu i uderzyła w słupek, a obrońca zdołał ją wybić na out bramkowy. Po nawałnicy Łańcuta szarpnęli rywale – jeden z nich pognał prawym skrzydłem w stronę bramki Stali, Łukasz Świst przejął piłkę, a rywal nieco go ”skrobnął”, Łukasz upadł, a rywal zyskał piłkę, zaś sędzia nie dopatrzył się faulu, czego konsekwencją było dośrodkowanie i bramka zdobyta z 7 metrów przez Mateusza Deca. Goście poczuli, że mogą jeszcze pokrzyżować plany SPEC Stali – prowadzili nawet atak pozycyjny, a Michał Inglot wybronił dwa arcytrudne strzały, które rywale powinni byli zamienić na gola/gole. W 63’ z lekkiego letargu otrząsnęli się gospodarze – Kamil Drob wyłożył piłkę Dawidowi Bieniaszowi, który oddał techniczny, lecz zbyt lekki strzał, który obrońca wybił z linii bramkowej. W 72’ Grzegorz Miś, który kilka minut wcześniej pojawił się na boisku wywalczył piłkę i posłał mocne dośrodkowanie do niepilnowanego kolegi, jednak piłkę przeciął gracz Zaczernia Patryk Panek, który nieszczęśliwie dla siebie wpakował ją do własnej bramki. W 77’ i 79’ kolejne dwie groźne akcje przeprowadzili goście, jednak Michał Inglot zapobiegał utracie bramki. W 81’ następną szybką akcję prowadzili zawodnicy Zaczernia, a Michał, by ratować zespół przed utratą bramki wybiegł aż za pole karne i wyskoczył do wysokiej piłki, jednak przy okazji „zdjął” atakującego rywala, za co sędzia pokazał mu czerwony kartonik, a Michał powędrował do szatni. Po szybkiej roszadzie w składzie bramkę zajął młodziutki Cezary Szpindor, który obronił mocny strzał z rzutu wolnego, a po chwili ponownie uchronił zespół przed stratą gola. W doliczonym czasie gry Patryk Nowak wygrał pojedynek biegowy z obrońcą i huknął na bramkę, golkiper gości sparował piłkę, jednak z dobitką Sławomira Wójcika nie miał już szans i tak zakończyło się to spotkanie.
To dopiero ligowe przetarcie, jednak postawa biało-niebieskich napawa optymizmem. Za tydzień gramy w Bratkowicach z Bratkiem, którego dziś bezlitośnie rozstrzelał Włókniarz!
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.