|
0:0 (0:0) |
|
Włókniarz Rakszawa |
|
SPEC STAL ŁAŃCUT |
|
Czas spotkania: 90 min.
Remis na boisku lidera, do tego gra na „zero z tyłu” – większość zespołów wzięłaby taki wynik w ciemno. Niestety łańcucianie po rozczarowującej jesieni chcąc walczyć o ligowy czub muszą zgarniać komplety punktów w każdym spotkaniu. Słoneczna pogoda rozleniwiła oba zespoły, które oględnie ujmując nie zagrały stu procent swoich możliwości – trochę się „pobadały”, a następnie dopasowały wzajemnie styl gry. Nie chciałbym być źle zrozumiany – była walka, pot, nawet kilka ostrych fauli, były sytuacje po obu stronach, ale brakowało błysku i pomysłu. Od pierwszych sekund do ataku rzucili się rakszawianie, którzy starali się perfekcyjnie ułożyć spotkanie. Już po trzech minutach Stal odpowiedziała szybką akcją lewą stroną boiska, a strzał Sebastiana Frączka po rykoszecie od obrońcy poszybował na rzut rożny. Piłkę wybijaną z narożnika boiska skontrował głową Kamil Mach, jednak minimalnie obok słupka. W tym fragmencie gry wybijającymi się postaciami zespołu byli Łukasz Kraska i Dariusz Woźniak, którzy mądrze i agresywnie odbierali piłki i inicjowali akcje ofensywne. Z jeszcze lepszej strony prezentował się Karol Preis, który w 7’ przeprowadził szybki rajd lewą stroną boiska zakończony wrzutką wprost na głowę aktywnego Sebastiana Frączka, niestety bramkarz gospodarzy popisał się refleksem i efektowną robinsonadą wybił piłkę na rzut rożny. Kilka minut później ponownie lewą stroną szarżował tym razem Alan Brzuszek, który sprytnie dograł do Sebastiana Frączka, jednak techniczne uderzenie napastnika minimalnie minęło spojenie słupka i poprzeczki. W 16’ obudzili się miejscowi wykorzystując złe wyprowadzenie piłki przez jednego z łańcuckich obrońców – po przejęciu piłka powędrowała na 20 metr jednak na nasze szczęście kąśliwy strzał po koźle nie zaskoczył Michała Inglota. W 20’ Sebastian Frączek główkował po rzucie rożnym, niestety niecelnie. Chwilę później pod bramką Włókniarza łańcucianie stworzyli istny kocioł, jednak piłka trzykrotnie nie znalazła drogi do siatki… Rakszawianie starali się ułożyć grę, jednak pierwsze pół godziny należało zdecydowanie do gości z Łańcuta – w 26’ ponownie Karol Preis skutecznie przebił się lewym skrzydłem i posłał piłkę do Kamila Kawy, niestety w ostatniej chwili obrońca zablokował strzał tego ostatniego. W 28’ na następny rajd zdecydował się ośmielony Kamil Mach, który zszedł z lewej flanki do narożnika pola karnego, gdzie minął jak tyczki dwóch obrońców i został nieregulaminowo powstrzymany przez kolejnego, a arbiter bez zawahania wskazał na „wapno”. Do jedenastki podszedł Kamil Kawa, jednak jego płaski strzał w prawą stronę bramki z łatwością odbił bramkarz gospodarzy. W 36’ Alan Brzuszek posłał celne podanie w pole karne do niepilnowanego Kamila Macha, jednak ten oddał ni to strzał, ni to dośrodkowanie, które minęło spojenie bramki. W kolejnej akcji piłka powędrowała na połowę Stali, jednak mocny strzał gospodarzy o centymetry minął słupek bramki. Kiedy kibice zerkali już na zegarki myśląc o przerwie Alan Brzuszek otrzymał klasyczną „uliczkę” w pole karne i stanął oko w oko z bramkarzem – sytuacja wydawała się co najmniej stuprocentowa, jednak „Rekin” huknął z „dużego palca” wprost w poprzeczkę, a arbiter kilkanaście sekund później zakończył pierwszą połowę. O drugiej części spotkania kibice chcieliby jak najszybciej zapomnieć – gra po obu stronach zdecydowanie zwolniła, akcje kończyły się do jednym, dwóch podaniach. W 49’ piłkę uderzoną głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego obronił Michał Ingot. Kolejne minuty zdawały się przeradzać w godziny, a kibiców bardziej interesował kurs giełdy w Sierra Leone niż futbol na boisku. W 65’ Sebastian Sowa zastąpił Łukasza Kraskę, zaś pięć minut później trener Słomski zaryzykował wpuszczając na murawę nie do końca zdrowego Bartosza Karwata za Kamila Kawę (25 min później mogło się to okazać pokerowym zagraniem, jednak…). Kolejne minuty sprawiały, że zacząłem zupełnie wyraźnie słyszeć szmer lewej komory serca i zatęskniłem za porywającymi zajęciami jak łupanie orzechów. W 82’ po dograniu Karola Preisa piłki nie opanował Bartosz Karwat, ale dopadł do niej Sebastian Frączek, jednak arbiter liniowy zasygnalizował pozycję spaloną. W 85’ na murawie za zmęczonego Krystiana Guzka pojawił się Mateusz Pelc. W 85’ słaby strzał oddał Alan Brzuszek, jednak obok słupka. W 86’ dwie dobre okazje na zwycięstwo mieli gospodarze jednak szczęśliwie raz skutecznie interweniował Michał Ingot, a raz strzelili niecelnie. Ta nudna połowa spotkania mogła został zakończona prawdziwą bombą – w 89’ piłkę zagrywaną w pole karne rewelacyjnie na klatkę piersiową przyjął Bartosz Karwat i huknął nie do obrony zdobywając zdaniem kibiców siedzących na wysokości strzału prawidłową bramkę, jednak sędzia asystent podniósł chorągiewkę sygnalizując spalonego. Moim zdaniem Bartosz Karwat nie znajdował się na offside, a sędziego zasugerował inny z łańcuckich zawodników, który jednak nie brał udziału w akcji. Na nic zdały się protesty – po kilku minutach zakończyło się spotkanie i podział punktów stał się faktem. Niedosyt pozostał – jednak dziękuję łańcuckim piłkarzom za włożony w to spotkanie wysiłek.
1.
Inglot Michał
2.
Guzek Krystian 81"
Pelc Mateusz
3.
Jakub Magryś
4.
Łukasz Doroba
5.
Preis Karol
6.
Dariusz Woźniak
7.
Kraska Łukasz 67"
Sowa Sebastian
8.
Mach Kamil
9.
Kamil Kawa 70"
Bartosz Karwat
10.
Frączek Sebastian
11.
Brzuszek Alan
1.
Łukasz Wąsacz
2.
Stopyra Ireneusz
3.
Józwicki Mateusz
Oceny zawodników »
Guzek Krystian
Pelc Mateusz
Kraska Łukasz
Sowa Sebastian
Kamil Kawa
Bartosz Karwat
Musisz się zalogować, aby dodawać komentarze.