Są dni w sportowym życiu, gdy drużyna szarpie i walczy, ale po prostu nie idzie. Gdy człowiek chce się „wieszać” skręca ze sznura pętlę… Ale od czego jest joker w talii, którym okazał się Piotr Balawender wyposażony w nóż do cięcia sznura! Po bardzo trudnym spotkaniu w Żołyni SPEC Stal Łańcut zwyciężyła 1:2 Błękit Żołynia i zainkasowała trzy punkty choć nie było to ani ładne ani szybkie spotkanie.
Bramki:
0:1 46’ Kamil Drob, asysta Grzegorz Miś,
1:1 56’ Bartłomiej Wawrzaszek
1:2 95’ Piotr Balawender, asysta Sławomir Wójcik
Skład SPEC Stali Łańcut: Inglot – Cwynar, P. Wójcik, Paczocha, Kmuk, Noga (66’ Świst), Bieniasz (65’ Mach), Skała (75’ S. Wójcik), Drob (72’ Balawender), Miś (65’ Żyszkiewicz), Walat (86’ Nowak).
OPIS SPOTKANIA W ROZWINIĘCIU:
Trzydziestotrzystopniowy skwar nie jest najlepszym przyjacielem piłkarzy, a właśnie w takim upale przyszło grać zawodnikom w Żołyni. Początek spotkania nie zapowiadał „męczarni” – już w 1’ Dawid Bieniasz uruchomił dopalacz prawym skrzydłem mijając trzech rywali, ale na dośrodkowanie brakło już boiska. W 8’ Kamil Drob posłał prostopadłe podanie do Grzegorza Misia, ale czujny bramkarz gospodarzy wyłuskał piłkę w ostatniej chwili. W 13’ Mateusz Skała posłał niesygnalizowane podanie do Kamila Droba, ale piłka wpadła w niesamowitą rotację i bramka nie padła. W 20’ naciskany przez SPEC Stal golkiper Błękitu wybił futbolówkę na okolice 20 metra, gdzie z pierwszej piłki huknął Mateusz Skała, jednak obok słupka. W 25’ Kamil Drob wybrał się na zwiedzanie z piłką pola karnego rywali, biegał w lewo i prawo, strzelał, dobijał, ale bramka nie padła. W 30’ pierwszy strzał w światło bramki gości oddał Błękit, jednak Michał Inglot był na posterunku. W 38’ powinna paść bramka, a nawet dwie – Kamil Drob znalazł się z piłką w okolicy 5 metra od bramki i najpierw nie trafił w piłkę, a sekundy później trafił, ale mocno nieczysto obok słupka. W 41’ z rzutu wolnego z dobrych 20 metrów uderzył Szymon Paczocha, jednak nieco niecelnie. Gdy kibice oglądali się za przerwą fantastyczną okazję na prowadzenie mieli zawodnicy z Żołyni, jednak strzał z 15 metrów w środek bramki bez trudu wyłapał Michał Inglot. SPEC Stal miała przewagę w posiadaniu piłki i ilości strzałów, ale nie była w stanie przełożyć tego na zdobycz bramkową.
Druga połowa nie mogła się lepiej dla łańcucian – w 46’ piłka bez zbędnego kombinowania powędrowała w konfiguracji: Cwynar-Walat-Miś-Drob, a ten ostatni także już bez czarów huknął nie do obrony. SPEC Stal chciała iść za ciosem – dwie minuty później powinno być dwa zero – Grzegorz Miś wrzucił piłkę na głowę Tomasza Walata, ten uderzył celnie lecz bramkarz instynktownie obronił to uderzenie. W 52’ Grzegorz Miś i Dawid Bieniasz wymienili serię szybkich podań biegnąć środkiem pola, ale strzał Dawida był nieczysty i bramkarz zdołał obronić to uderzenie. Gdy łańcuccy kibice czekali na drugą bramkę, gola zdobyli gospodarze – po rzucie rożnym bitym na długi słupek najwyżej do piłki wyskoczył rutynowany Bartłomiej Wawrzaszek i mocnym strzałem wyrównał stan meczu. Łańcucianie kompletnie zasnęli po niespodziewanie straconej bramce – Błękit przez dobre 10 minut panował na boisku, jednak pomimo kilku sytuacji nie zdołał zdobyć drugiej bramki. Zmiany w łańcuckim zespole z 65, 66, 72 i 75’ spowodowały napływ świeżej krwi do organizmu – w 69’ Tomasz Walat podał do wbiegającego Kamila Droba, jednak ten pomylił się o dobre dwa metry z ostrego kąta. W 72’ kolejną „setkę” miał Tomasz Walat po idealnej wrzutce Huberta Żyszkiewicza, jednak jego mocny strzał głową tuż przy słupku efektowną paradą wybronił bramkarz Błękitu. W 85’ łańcuccy kibice wyskoczyli w górę z radości – po rzucie wolnym bitym przez Kamila Macha z okolicy lewego narożnika pola karnego piłka przeleciała nad wszystkimi zawodnikami z pola, kozłowała przed bramką i ku zaskoczeniu wszystkich nie dotykana przez nikogo wpadła do bramki, ale arbiter odgwizdał pozycję spaloną jednego z łańcucian, który w jego opinii zasłaniał pole widzenia bramkarzowi. To mocno kontrowersyjna sytuacja, ale bramka nie została uznana. Mocno drobiazgowy arbiter przedłużył spotkanie o co najmniej pięć minut, a w ostatniej – piątej minucie gry SPEC Stal przeprowadziła akcję niemal całą drużyną środkiem i lewym skrzydłem, Sławomir Wójcik posłał wrzutkę z lewej strony w pole karne, obrońcy Błękitu nie zdołali przeciąć kozła piłki, a w odpowiednim czasie i miejscu znalazł się Piotr Balawender, który skierował piłkę do bramki obok zrozpaczonego bramkarza gospodarzy. Tym razem wiwaty kibiców biało-niebieskich były uzasadnione, a sędzia zakończył to spotkanie.
Jak wspomniałem nie było to ani ładne, ani szybkie spotkanie, brakowało wykończenia, ale szczęście uśmiechnęło się do łańcucian. Przed nami ciężka „większa połowa” rundy, którą rozgrywać będziemy wyłącznie na boiskach rywali, a jak wiadomo własny plac gry sprzyja gospodarzom. Musimy zagrać bardzo skutecznie i wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję bramkową. Jak mówili wychodzący ze stadionu kibice – właśnie takimi spotkaniami wygrywa się ligę!
Za tydzień zmierzymy się z jeszcze większymi szczęściarzami – Wisłokiem z Czarnej, który już kilka razy w obecnym sezonie wyszarpał zwycięstwo w końcowych sekundach! Będzie się działo!