Nareszcie dwa zwycięstwa z rzędu w lidze! Stal po trudnym spotkaniu zwyciężyła Tatynę Dylągówka 2:1 wyprzedzając wywali i wspinając się na piąte miejsce w tabeli. Bramki dla łańcucian zdobyli niezawodni Grzegorz Świder i Alan Brzuszek.
Kilka słów na temat spotkania w rozwinięciu:
Tym razem pogoda nie sprzyjała zawodnikom i kibicom – przenikliwe zimno i przelotne opady deszczu skutecznie studziły zapał obu drużyn, choć obie miały swoje szanse na przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę. Początek spotkania to wzajemne badanie się obu drużyn, które nie chciały zaryzykować odważniejszymi atakami. W drugim kwadransie przewagę zdobyła Stal - w 21’ Mateusz Kowal przyjął piłkę zagrywaną z głębi pola, przymierzył, ale jego strzał został skutecznie zablokowany. Minutę później Alan Brzuszek po rzucie rożnym oddał mocny strzał głową, ale piłka przeszła nad poprzeczką. W 30’ Sebastian Frączek huknął z około dwudziestu metrów, ale piłka minęła bramkę. W 34’ jeden z biało-niebieskich był faulowany na linii pola karnego, zawodnicy i kibice domagali się rzutu karnego, ale arbiter uznał, że przewinienie miało miejsce tuż za liną i zarządził rzut wolny, po którym piłka przeleciała nad poprzeczką. W 34’ Sebastian Sowa oddał mocny strzał z dwudziestu metrów, ale piłka nie chciała wpaść do bramki rywali. Kilkadziesiąt sekund później Alan Brzuszek ponownie strzelał głową, ale piłka trafiła w boczną siatkę bramki. Nawałnica Stali trwała, aż nadeszła 36’, kiedy Grzegorz Świder kolejny raz pokazał, że nie ma sobie równych w grze głową, pakując piłkę do siatki soczystym strzałem po rzucie rożnym wykonywanym przez Piotra Jurka. Stal nie ustawała w atakach, a w 38’ groźny strzał oddał Sebastian Frączek, niestety bez skutku. Na przerwę zawodnicy schodzili w lodowatym deszczu przy prowadzeniu Stali 1:0.
Pobyt w ciepłej i suchej szatni zdecydowanie pomógł gościom, którzy od początku drugiej połowy przejęli inicjatywę, spychając Stal do defensywy. Gra Tatyny była coraz szybsza, a w 62’ i 69’ po błędach łańcuckiej obrony „setki” fantastycznie wybronił Ireneusz Stopyra. Dopiero od około osiemdziesiątej minuty na właściwe tory powróciła Stal – w 82’ Mateusz Kowal przejął piłkę na 25 metrze, bramkarz z Dylągówki wyszedł z bramki skracając mu pole manewru, a techniczny strzał Mateusza poszybował tuż nad poprzeczką bramki. Od tej chwili Stal zdecydowanie przejęła inicjatywę, a w 83’ kąśliwe dośrodkowanie Mateusza Kowala sprytnie przedłużył Sebastian Frączek, piłkę „skleił” Alan Brzuszek, zszedł nieco do środka i pięknym strzałem pokonał bezradnego golkipera gości. Stali wciąż było mało, a kolejne minuty to ładne dla oka akcje skrzydłami oraz kolejny mocny strzał Sebastiana Frączka z dystansu. Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się dwubramkowym zwycięstwem Stali, po niegroźnym faulu piłkę z rzutu wolnego „na aferę” wrzucił jeden z zawodników Tatyny, do piłki wyskoczyli praktycznie wszyscy obecni na boisku, ale... minęli się z nią, a ta wpadła do bramki i zrobiło się 2:1. Po stracie gola nauczeni doświadczeniem z meczu pucharowego łańcucianie bardzo mądrze i szeroko rozgrywali i „szanowali” piłkę, aż sędzia zakończył to spotkanie, a Stal otrzymała gromkie brawa od grupy zziębniętych kibiców.
Bardzo cieszy nas przełamanie Stali i zwycięstwo w drugim meczu pod rząd – taka sytuacja miała miejsce tylko raz w obecnym sezonie, kiedy łańcucianie w trzeciej i czwartej kolejce pokonali kolejno Plantatora Nienadówka i Czarnych Kraczkowa. Brawo Stal!
Do końca tej wyczerpującej rundy pozostało tylko dwa mecze – za tydzień w niedzielę o godz. 13:00 spotkamy się w Łańcucie z Orłem Wólka Niedźwiedzka, a rundę zakończymy w Rogożnie spotkaniem z Szarotką.