W obecnym sezonie Stal zapisuje karty historii ogrywając IV-ligowy Wisłok Wiśniowa 2:0 i awansując do ćwierćfinału okręgowego Pucharu Polski!!!! Warto wspomnieć, że Wisłok przyjechał do Łańcuta w praktycznie optymalnym składzie! W zaproszeniu na mecz pisaliśmy, że będzie to szansa na sprawdzenie się w rywalizacji z dużo wyżej notowanymi rywalami i ta szansa podziałała na nasz zespół szczególnie motywująco!
Kilka słów na temat spotkania w rozwinięciu:
Pogoda przed meczem zrobiła nam niespodziankę, było chwilami nawet słonecznie, murawa nie była grząska, co pozwoliło obu zespołom na płynną i ładną dla oka grę. Od początku spotkania oba zespoły grały dosyć szeroko, zostawiając sporo miejsca pomiędzy formacjami, a w związku z tym gra była szybka i akcje przenosiły się wartko pod obie bramki. ŁKS zaczął od kilku akcji prawą stroną, po których już w pierwszych trzech minutach wywalczył dwa rzuty rożne. Po jednym z nich piłkę głową uderzał Grzegorz Świder, niestety niecelnie. W 4’ akcję po przeciwnej stronie boiska przeprowadził Wisłok, a jeden z jego zawodników znalazł się sam na sam z Ireneuszem Stopyrą, który fenomenalnie obronił strzał, a chwilę później ponownie uchronił gospodarzy od utraty gola po pechowym wybiciu głową piłki jednego z biało-niebieskich. W 11’ Mateusz Kowal przeprowadził błyskawiczną akcję lewą stroną, wpadł w pole karne, ale jego płaskie dośrodkowanie nie znalazło adresata. Stal grała błyskotliwie, przejmowała wiele piłek w środku pola, czym kompletnie zaskoczyła przeciwnika. Celne podania i odważne odbiory napędzały coraz bardziej wierzących w siebie łańcucian. Wisłok starał się przeprowadzać koronkowe akcje, które kasowali obrońcy gospodarzy. W 21’ po akcji prawą stroną zawodnik Wisłoka znalazł się oko w oko z łańcuckim bramkarzem, ale arbiter liniowy sygnalizował pozycję spaloną. W 25’ wiśniowianie oddali groźny, aczkolwiek niecelny strzał głową. W 32’ Stal przeprowadziła jedną z firmowych akcji trenera Kowala – po szybkim wybiciu outu piłka powędrowała do Mateusza Kowala, którego kąśliwy strzał przeszedł obok prawego słupka bramki. W 36’ i 40’ swoich sił spróbował niezmordowany Alan Brzuszek, ale jego strzały poszybowały nad poprzeczką. W doliczonym czasie gry pierwszej części spotkania Wisłok miał świetną okazję do objęcia prowadzenia, ale potężny strzał minął spojenie lewego słupka i poprzeczki łańcuckiej bramki. Do przerwy 0:0.
Po wznowieniu gry inicjatywę przejęli goście, ale łańcucianie nadal sprawnie demontowali zapędy ofensywne Wisłoka. Przez pierwsze dziesięć minut drugiej części gry to Wisłok dyktował tempo, ale nie potrafił skutecznie ograć Grzegorza Świdra i spółki w łańcuckiej obronie. W kolejnych minutach spotkanie wyrównało się, a akcje kończyły się w środku pola. W 84’ po rzucie rożnym dla łańcucian i zamieszaniu pod bramką piłka została wybita na przedpole, a tam najprzytomniej zachował się Karol Preis, który strzałem po ziemi z 16 metrów, wyprowadził gospodarzy na prowadzenie 1:0! Podrażnieni goście próbowali szarpać, ale Stal, która „poczuła krew” nie pozostawiała złudzeń, że IV-ligowiec jest dziś do ogrania. W 90’ wydawało się, że będzie remis, ale fantastyczny dziś Ireneusz Stopyra wyciągnął piekielnie mocny strzał w długi róg bramki. Kiedy kibice oczekiwali na zakończenie spotkania szalony rajd niemal od połowy boiska przeprowadził Alan Brzuszek, mijając zawodników gości jak tyczki, po czym oddał piękny strzał i sensacja stała się faktem – zrobiło się 2:0, a chwilę później przy wiwatach kibiców arbiter zakończył spotkanie.
Piękny sen Stali w Pucharze Polski trwa nadal, a kolejnym przeciwnikiem w ćwierćfinale będzie wyłoniony w środowym spotkaniu zwycięzca pary Sokół Kolbuszowa Dolna/Rzemieślnik Pilzno – mecz odbędzie się za tydzień w środę 26 października o godzinie 15:00 oczywiście na stadionie w Łańcucie!
Brawo Stal! Wielkie gratulacje chłopaki oraz specjalna dedykacja tego zwycięstwa i toast wiśniówką dla rekonwalescentów - Michała Inglota i Łukasza Kowala!